Komentarze: 1
odkad spadl snieg, tak mi jakos wypada ze prawie codziennie przemierzam kilometry brodzac w tej sniegowo- solnej brei:P dzisiaj czlapiac sie tak poraz piedziesiaty chyba szosty w tym tygodniu (:P) w pewnym momencie ogarnelo mnie totalne zwatpienie:P Mianowicie po porazce na "kartkowce" z matmy, wracajac z luzyckiego z ciezka torba po uprzednim pobycie w szkole i jeszcze lazeniu po miescie, stanelam kolo ratusza - gdzie od domu i cieplego obiadku dzielilo mnie tylko 15 min szybkiego marszu - stanelam i mialam nieodparta chec walnac sie na ta breje, zamknac oczy, i czuc jak lecacy snieg muska ma twarz:P nie oszukujmy sie - ta pogoda po prostu dobija....Jednak nie bylabym chyba soba, gdybym nagle nie pomyslala sobie tak oto: patrze na tych wszystkich ludzi, ktorzy tak jak ja czlapia, klna na snieg, na kaluze, na brudnnosc okolicy, na przemoczone buty, patrze na ich zmeczone twarze bez wyrazu, na to jak ta zlosc wyladowuja na innych zupelnie niepotrzebnie...i przeciez kurcze ja zaczelam sie zachowywac tak samo jak oni!! Czym predzej zalozylam spowtorem torbe na plecy i ruszylam zwawym krokiem, wystawiajac twarz do nieba i czujac jak snieg pada na me policzki:] musze przyznac ze poczulam sie o niebo lepiej:] bo swiat trzeba zaczac zmieniac od siebie:]